OPOWIEDZIEĆ PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ TO ZNACZY NADAĆ ZNACZENIE

Śląska Scena Literacka- Grzegorz Kopaczewski i Grzegorz Olszański

Na początku grudnia odbyła się piętnasta, ostatnia w tym roku Śląska Scena Literacka, na którą zaprosiliśmy dwóch twórców z Górnego Śląska, ze ścisłego centrum aglomeracji: Grzegorza Kopaczewskiego i Grzegorza Olszańskiego. Obaj pisarze wnieśli bardzo wiele do historii polskiej literatury po 89 roku, nawet jeśli rynek wydawniczy nie zareagował a masowy czytelnik tego faktu nie zauważył. Dzisiaj książki żyją bardzo krótko, kiedyś żyły nieco dłużej i przynajmniej rozpalały nasze środowisko, również krytyczne. Kolejne zbiory wierszy Olszańskiego od debiutu „Recytacji pamięci” były zatem i recenzowane i omawiane a widownię kolejne spotkania i zbiegi Grupy Na Dziko wypełniały dziesiątki i setki osób. „Huta”, druga powieść Kopaczewskiego, wydana przez Czarne, zrobiła nawet więcej – bo umówmy się, powieść w Polsce zawsze mogła nieco więcej – i zyskała niemały rozgłos, krytycy byli nią zachwyceni. „Huta” jednak rzuciła niemały cień na debiut Kopaczewskiego, powieść „Global Nation” (również Czarne), jedną z pierwszych i od razu świetnych książek o emigracji londyńskiej.

Kopaczewski i Olszański bardzo mocno związani są z regionem, chociaż owe relacje nie są symetrycznie obecne w ich literaturze. A przynajmniej nie wprost. Pierwszy Śląskowi poświęcił dwie ze swoich trzech powieści, wspomnianą już „Hutę”, której akcja fabularna rozgrywa się w futurystycznym nieco mieście-ogrodzie ulokowanym na terenach dawnej Huty Baildo,  oraz „1989” – książkę nie do końca określoną gatunkową, bo jest to zarazem powieść o Chorzowie w ostatnich latach PRL a jednocześnie kronika klubu „Ruchu” Chorzów. Można powiedzieć, że Kopaczewski w polskiej literaturze zrobił coś podobnego do tego, co we włoskiej kinematografii wykonał Sorrentino: piłka nożna okazała się metaforą czy może kluczem do drzwi otwierających przeszłość.

„Projekt literacki” Grzegorza Olszańskiego, mógłby nie wypalić albo mieć zupełnie innych charakter, gdyby nie region, w którym powstał. Dość śmiała teza, ale ją zaryzykuję. Chcę powiedzieć, że Śląsk implicite w poezji Olszańskiego nie istnieje, nie jest jego bohaterem, nie aż tak, jak uobecnia się w wierszach innego poety z Bytomia, Jakuba Pszoniaka – ale tworzy swoistą aglomerację (ludzkich biografii i losów, przepływów kapitałów symbolicznych i kulturowych etc).  Obaj goście Śląskiej Sceny Literackiej są również czułymi obserwatorami i kronikarzami polskiej transformacji, oczywiście nie w takim sensie, w jaki sposób zajmowały się tym polskie dokumenty i reportaże. Powiedzmy sobie – nie wprost i nie punktowo. Kopaczewskiego i Olszańskiego interesują jednak zmiany (być może nawet rysy) w świadomości i tożsamości, jakie dokonały się w ostatnich dekadach i to na wielu poziomach: ekonomicznym, społecznym (inżynieria społeczna, por „Huta”), uwolnienie optymizmu związanego z otwarciem granic i nowych rynków pracy i recesja komunikacyjna, język – który najżywiej i najdokładniej opowiada transgresje i losy mieszkańców różnych utopii i dystopii. Kopaczewski używa  „dużych” metafor do opowieści o latach 80-tych i zerowych na Śląsku i emigracji, Olszańskiego od początku jego twórczej drogi zajmują mikrohistorie, umieszczone oczywiście na tle społecznym i kulturowym (stąd tak wielka rola popkultury; to nieustanne negocjacje i pertraktacje z popkulturą, ponieważ wydaje się, że przejęła ona wszystkie narracje o współczesności), jego bohaterowie i bohaterki pochodzą z różnych klas społecznych, porządków czasowych, ale łączy ich doświadczenie rozczarowania. Deziluzji. Olszański ma niezwykłą zdolność wychwytywania „momentów dramatycznych”, które dziś – w świetle czy też cieniu monetyzowania i komercjalizowania każdej emocji – niemal pozostawałyby niezauważone. Poezja nie tylko szuka tej uważności, ale też próbuje nadać znaczenie i wartość temu, co zostało pozbawione znaczenia i wartości. 

 

fot. A. Ławrywianiec


Powrót