Tańcząca z cieniami

Tańcząca z cieniami

"JaCień" Kamili Sammler w Galerii Pustej

Jak wiadomo, monodram to utwór dramatyczny dla jednego aktora. Monodram wymaga sceny, rzeczywistej lub chociażby symbolicznej, oraz odbiorcy – obecnego lub nieobecnego – to kwestia zarówno zasadnicza jak i drugorzędna. Wymaga również tekstu, niemniej bywają monodramy niemówione, tak jak bywa muzyka niezagrana (w sensie dosłownym). Być może wybieram łatwiejszą drogę, ale kiedy patrzę na tę zmultiplikowaną inscenizację, na ten teatr cieni, galerię póz i gestów, teatralna profesja Kamili Sammler narzuca mi się z całą oczywistością, pojawia się jako coś pierwszego, żeby nie powiedzieć – pierwotnego. Mam na wystawie „JaCień” do czynienia z choreografią par excellence, tyle że wyniesioną z teatru, a właściwie – przeniesioną poza teatr, poza sacrum, w przestrzeń, w której nie obowiązują sceniczne reguły, tylko automatyzm. Zadaniem sztuki, w tym również teatru (o ile można w ogóle w XXI wieku mówić o zadaniach sztuki; wielu artystów od tego się odżegnuje) jest nie tylko ujawnianie zagrożeń związanych z automatyzmem (behawioralnym i intelektualnym), ale i zwrócenie uwagi na „piękno porzuconych przedmiotów”, również przedmiotów obserwacji. Jednak teatr jest tylko konwencją. Poza umowną granicą rozpościera się (rozlega się)  znów zbyt głośna rzeczywistość z jej nadmiarem znaków, odwołań i aluzji. Przestrzeń galerii również posiada swoje granice, wydaje mi się jednak, że łatwiej je przekroczyć, że obraz jako taki posiada większą dynamikę transgresywną, zwłaszcza kiedy odwołuje się do doświadczenia wspólnego nam wszystkim – doświadczenia ciała i czasu.

Cień jest chyba jednym z najczęściej eksplorowanych zjawisk. Może nawet nie tak często w sztuce i fotografii, jak w filozofii czy psychologii. Filozofia cienia przekazuję nam wiedzę o iluzji poznania, psychologia odwrotnie – zwraca uwagę na fakt, że to właśnie separacja rodzi iluzje. Cień symbolizuje mroczną i pierwotną siłę, którą należy rozeznać i właściwie ukierunkować. „Nająć” ją po prostu do twórczego działania. Religia i popkultura niestety nie mają dla cienia tyle wyrozumiałości. ­

Fotografie Sammler korzystają po części z każdego z tych symbolicznych zasobów. Sumują obrazy, intuicje, syntetyzują je. Widzimy na Galerii Pustej „cień” stworzenia z Kaplicy Sykstyńskiej (jako jedyny wyeksponowany kadr na wystawie) – pracę, która mogłaby stać się ilustracją historii o gorejącym krzewie (z rzutowanym nań cieniem osoby – prawodawcy? proroka? wędrowca). Zresztą tonacja większości zdjęć przywołuje na myśl pustynię (albo wręcz pustynię z jej rekwizytami przedstawia) i nieodmiennie kojarzy mi się z okolicami Qumran albo Sketsis, ziemią świętych i szaleńców – miejscem życia ojców chrześcijaństwa wschodniego i powstania ich przypowieści, apoftegmatów. Są prace, które w jakimś sensie nawiązują do sztuki i wyobraźni modernistycznej, mglistych i tajemniczych, rozmazanych i amorficznych. Widzę tu zarówno nawiązania do Beksińskiego jak i kadry stricte filmowe (z dzieł Petera Jacksona i Murnaua), aluzje do sztuki naskalnej. Platońskie cienie tańczące na ścianach jaskini wydają się zbyt oczywiste, mniej wyraźne (ale za to silniejsze) są powiązania z psychologią. Clarissa Pinkola Estes napisała swoją „Tańczącą z wilkami”, Sammler rejestruje swój taniec z cieniami. W jednym i drugim przypadku chodzi o poszukiwanie archaicznej więzi i wewnętrznej energii. Wydaje się, że emancypacja i feminizm starały i starają  się zrobić wszystko, żeby ten związek kobiety z naturą zluzować i rozerwać. Niemniej ten powrót do archaiczności odbywa się dzisiaj na zupełnie innych zasadach. I zupełnie inny będzie miał skutek. Fotografie Sammler w sposób dla mnie zupełnie oczywisty dowodzą tej zmienionej optyki. To gra. Bardzo poważna (ciało i czas) i radosna zarazem (z powodu odkrywania cielesności i przyjemności płynącej z ruchu, tańca). Monodramy, których (od)twórca już nie boi się, że występuje sam na scenie.

Radosław Kobierski

Marzec 2017

 

Fot. A Ławrywianiec

Fot. A Ławrywianiec

 

 

 

 

 

 

 

 

Fot. A Ławrywianiec

Fot. A Ławrywianiec

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Powrót