Ekspozycja skarg (Wystawa Śląskiej Fotografii Prasowej)

Ekspozycja skarg (Wystawa Śląskiej Fotografii Prasowej)

Śląska stała się moim drugim domem. Biblioteka. W pierwszym domu stężenie ciszy przekroczyło dozwolone normy, a ja do pracy ostatnio potrzebuję fermentu.

"Fotografować to nadawać wagę"

                            Susan Sontag

 

Śląska stała się moim drugim domem. Biblioteka. W pierwszym domu stężenie ciszy przekroczyło dozwolone normy, a ja do pracy ostatnio potrzebuję fermentu. Gwaru. Różnych form komplikacji. Niektórzy zasypiają przy włączonym telewizorze, inni na wolnych obrotach silnika; pisanie to też wyłączanie się, czy też przełączanie się na inny kanał.

Poza tym wszędzie z biblioteki mam blisko. Między jedną szkołą przebywam, a drugą. Na Lompy jedna córka, na Karola Miarki druga. Najpierw jest praca, potem przepoczwarzam się
w odpowiedzialnego ojca. Jak w słynnej powieści Roberta Louisa Stevensona.

Fotografia też jest jakimś domem, czasem fotografia znajduje swoje miejsce w domu słowa. Fotografia nie jest niema, literatura jest najefektywniejszym generatorem obrazów. Literatura jest sexy, napisał jeden z moich znajomych, a chodziło zapewne o jej zdolność do wykorzystywania wyobraźni.

Teraz mam oba światy w jednym. Książki zjeżdżają z góry na dół, z piętra na parter (to naturalna droga wszelkich objawień). Zdjęcia Śląskiej Fotografii Prasowej, można powiedzieć, pokonują drogę odwrotną. Zawsze odwołują się do jakiejś wyższej instancji. Z Bogiem sprawy idą wolno, nieraz wcale nie idą. Nasza świecka biurokracja w porównaniu z boską to niebo a ziemia. Każde zdjęcie - zaryzykuję to stwierdzenie – ma wpisane w swój rdzeń to odniesienie. Przeważnie jest to pretensja wobec czasu. Do czasu nieubłaganego, zawsze traconego. Fotografia prasowa jest szczególnego rodzaju oskarżeniem. Jakby chciała powiedzieć: „No dobrze, dopiąłeś swego, sprowadziłeś nas wszystkich do parteru. Teraz popatrz na swoje dzieło”.

Co widać? Starość widać, chociaż nie chciałoby się jej oglądać. Wymierające profesje i obyczaje, czyli nieustanną sukcesję. Twarze – niczym w „Kolonii karnej” Franza Kafki – z zapisanym rodzajem winy. Samotność. Biedę. Psa – wiernego towarzysza niewiernego człowieka. Ale też próbę okiełznania czasu i przestrzeni. W perspektywie ostatecznej zawsze iluzoryczną, ale jednak lepsze to niż wielkie nic. Różne próby buntu przeciw acedii, nudzie, różne formy budzącej się podmiotowości. Ambicję. Ironię – jako wyższą formę świadomości i świadomość kontekstu (nigdzie nie jest ona tak wyraźna jak w pracach Dawida Chalimoniuka).

Piszę, a w przerwach oglądam. Nie jestem tak precyzyjny jak zdjęcia, być może moje opisy bywają czasem plastyczne, ale nigdy nie osiągają tej tonalności. Tej skali barw. Fotografia „mówi” prawdę, literatura jest tylko fikcją – tak zawsze myślałem, dlatego powieści niemal zawsze pisałem na podstawie zdjęć.

Świetne są prace Ireneusza Darożańskiego, kapitalny papieski reportaż Jarosława Respondka czy Krzysztofa Gołucha historia o ciężarowcach. Ale mam ja swój własny, niepodległy ranking. Trzy zdjęcia oglądam notorycznie, zarazem bezczelnie i z pokorą, medytuję z nimi i nad nimi. Trzy prace, które nawiązują w jakimś sensie do trzech obecnych we mnie od dawna nurtów. To „bez tytułu” Daniela Wencla – świetny przykład abstrakcji geometrycznej z „elementem figuralnym”, „Wirtuoz” Martina Straki – dwie ciemne sylwetki na tle jasnego okna – skrzypek ćwiczący przed koncertem
i jego żona, bliscy siebie, a zarazem absolutnie oddaleni – wzorowy przykład na wcale nieckliwą nostalgię. I wybitny obraz Romana Koszowskiego „Wypas na plaży” – zresztą nagrodzony przez czytelników Biblioteki Śląskiej. Wszystkie moje katastrofizmy przeglądają się w tej jednej fotografii. Proszę sobie wyobrazić: pochmurne, gniewne niebo, skalisty i niegościnny brzeg oceanu. Plaża zasyfiona, jak to po sztormie, kamienie leża tu chyba od wieków. I… krowa – jak głosi dopisek – zjadająca wodorosty - na drugim planie. Bo pierwszy plan to pryzma alg (albo plątanina kabli, która wypadła z matrixa). I już nie wiadomo, krowa połyka te wodorosty, czy sama jest przez algi zjadana. Okropny, wybitny kadr. Żaden tam futuryzm. Niestety, tak wygląda nasza przyszłość. 

Radosław Kobierski

 

Na zdjęciu: Hol główny Biblioteki Śląskiej, miejsce ekspozycji wystawy Śląskiej Fotografii PrasowejNa zdjęciu: Hol główny Biblioteki Śląskiej, miejsce ekspozycji wystawy Śląskiej Fotografii Prasowej

 

 

 

 

 

 

 

Na zdjęciu: Hol główny Biblioteki Śląskiej, miejsce ekspozycji wystawy Śląskiej Fotografii PrasowejNa zdjęciu: Hol główny Biblioteki Śląskiej, miejsce ekspozycji wystawy Śląskiej Fotografii Prasowej

 

 

 

 

 

 

 

Na zdjęciu: ?Wypas na plaży?, fot. Roman KoszowskiNa zdjęciu: „Wypas na plaży”, fot. Roman Koszowski


Powrót