Fetyszyzacja unikalności (wystawa EN/OF Editions w Galerii Miasta Ogrodów)
Limitowana seria. Luksusowe wydawnictwo. Ekskluzywne nagrania. Wyrafinowany design. Znakomici projektanci sztuk wizualnych. Stylowy layout, itd. Oto ponowoczesne słowa-klucze, słowa-wytrychy otwierające każdą kieszeń, każdy portfel - od hipstera począwszy, na kolekcjonerach elitarnej sztuki skończywszy. Pojęcia, które w rzeczywistości globalnej, komercyjnej, egalitarnej,
do bólu homogenicznej musiały się pojawić, ale też – co było do przewidzenia – musiały również zostać przez nią wchłonięte i do cna zdewaluowane. I tak: limitowana seria wierszy Baki „Uwagi o śmierci niechybnej” z gwaszami Lebensteina musi konkurować ze stylową serią golarek firmy Braun, lutnicza produkcja instrumentów – siłą rzeczy zawsze luksusowa i ilościowo ograniczona - z chińską masówką, oczywiście niepowtarzalną i ekskluzywną. Wydawnictwo muzyczne Bottrop – Boy realizujące limitowane nagrania z pogranicza muzyki eksperymentalnej na płytach winylowych,
do ekskluzywnej i limitowanej współpracy przy projektowaniu okładek zaprosiło renomowanych artystów, co z tego jednak, skoro sklepy muzyczne, aukcje, wydawnictwa „garażowe” pełne
są luksusowych produktów, prestiżowych edycji, legendarnych serii, kultowych wersji itd? Oczywiście jest jeden czynnik, który odróżnia numerowaną, ekskluzywną serię od nielimitowanej konfekcji, która tylko przebiera się w unikalny, ograniczony artefakt – a jest nim cena. Płacimy niewspółmiernie więcej nie tyle za jakość, ile fetyszyzujemy właśnie unikalność. Im czegoś mniej,
im bardziej zindywidualizowany jest przedmiot, tym lepiej dla jego pomysłodawcy, a tym gorzej dla naszego budżetu. Czego się jednak nie robi, żeby dostąpić łaski wyróżnienia w epoce unifikującej wszystko i wszystkich? „Słoneczniki” przez wiele lat były najdroższym płótnem niebieskiej planety, choć dalibóg, Van Gogh malował lepsze obrazy. „Biały środek” Marka Rothko sprzedany na aukcji Sotheby’s za prawie 73 miliony baksów nie wyróżnia się specjalnie spośród innych przykładów jego abstrakcji chromatycznych. Całkiem niedawno Munchowski „Krzyk” został znokautowany przez Baconowskie studia do portretu Luciana Freuda – ten sam problem.
Nie inaczej się sprawa przedstawia z ekspozycją, która zwiedziła już kilka stolic europejskich
i miasta Ameryki i zawitała do Galerii Miasta Ogrodów w Kato. Botrop-Boy, jak już wspomniałem, jest kultową firmą muzyczną, En/Of Editions zaś markowym szyldem, pod którym ekspozycja się reklamuje. Szesnaście nazwisk, dwadzieścia dziewięć prac, dwie ściany i trzy gabloty. Jest więc raczej kameralnie, bez natłoku. Zaczynam od Daana Van Goldena, a kończę na trzech barytowych fotografiach Davida Lieske. Linearnie rzecz biorąc. Wedle wskazówek zegara. I właściwie już owa pierwsza praca holenderskiego grafika i malarza, nomen omen praca fotograficzna „Violen” (przedstawiająca bratki w formacie 30x31 – pochodzi ona z serii fotograficznej „New Delhi” a została ona zaprojektowana do płyty kalifornijskiego multiinstrumentalisty Jefre Cantu Ledesma) ilustruje powyższe moje rozważania. Otóż Van Golden miewał w swoim życiu kilka twórczych okresów – począwszy od ekspresjonizmu i abstrakcji na pop-arcie skończywszy. Każdy z nich nadawał się na to, żeby go wykorzystać do „ekskluzywnej współpracy” z muzyką. Wyszło przeciętnie, żeby nie powiedzieć – banalnie. I jest to ewidentna manipulacja, ponieważ pod egidą markowego produktu sprzedaje się przedmiot zgoła nieunikalny (choć „w domyśle” zindywidualizowany – nazwisko twórcy). Rzecz ma się podobnie w przypadku prac Ceal Floyer „Walk this way”, Mike’a Kelleya, Andro Wekua czy Anette Kelm, a nawet Bojana Sarcevica (z tej czwórki bośniacko-francuski twórca wypada najlepiej) - za każdym razem mamy do czynienia z jakimś odrzutem, szufladą artysty, brakiem nacechowania, fotograficzną glosą na marginesie „oficjalnego stylu”.
Na tym tle zdecydowanie wyróżniają się prace Setha Price’a „Poems” – dwie z trzech kserokopii dedykowanych płycie Billa Kouligasa (wydrukowane w kolorze błękitnym i czerwonym). Są one zresztą częścią szerszego projektu konceptualnego Price’a, opublikowanego w całości w 2004 roku w wydawnictwie Onestar Press. Ekodyptyk na papierze baryta Anri Sala „Study For A Sad Public Park” – zbliżenia dwu kiełkujących roślin, „ocalałych” z jakiejś katastroficznej wizji. Roślin, dla których fotografia (sztuka w domyśle) staje się rodzajem przetrwalnika. Arką, która wywiezie je z obszaru technologicznego Armageddonu.
Wspomniane już wyżej – również barytowe odbitki Davida Lieske „Fur Gretel” do muzyki Yellow Swans – tonalne, plastyczne kadry przedstawiające greckiego herosa w różnych bojowych układach, od obronnego do ofensywnego, (nie sposób tu zacienionej tarczy nie skojarzyć z „czarnym krążkiem”, winylem, który z dobrym skutkiem reanimuje wytwórnia Betroop-Boy). Wreszcie Richarda Hawkinsa z pięcioma fantastycznymi kolażami, które synkretycznie łączą różne tradycje:
pisma (wschodniego pisma obrazkowego, i zachodniego – „Pieśni” Lautréamonta) i obrazu (kanony pasyjne i reprodukcje obrazów Francisa Bacona).
Są również polskie akcenty na wystawie – Edition Gunned Down, wspólna praca Sasnala
i Dziadkiewicza oraz „Into Black” Jasona Dogde’a - jedna z wielu wersji projektu zrealizowanego
w różnych częściach świata i o różnych porach dnia. Praca „Undeveloped Photographic Paper Expose To The Sunrise” wykonana została w Gdańsku w lipcu 2005 roku.
Na zdjęciu: Eksponaty na wystawie EN/OF Editions
Na zdjęciu: Eksponaty na wystawie EN/OF Editions
Na zdjęciu: Eksponaty na wystawie EN/OF Editions
Radosław Kobierski