WSPÓLNE ŹRÓDŁO
Między zdrowym a chorym nie ma różnicy. Każdy cieszący się zdrowiem jest chorym, tylko jeszcze tego nie wie – powiedział w jednym ze swoich ostatnich wywiadów Piotr Bursiewicz, wykładowca, autor programów rehabilitacyjnych, terapeuta. W wywiadzie, który został przeprowadzony specjalnie dla projektu Moniki Wachowicz „Sztuka w służbie ducha i ciała”, Bursiewicz dodał jeszcze: „Powinniśmy wprowadzać od najmłodszych lat system przygotowania do wsparcia terapii pod względem fizycznym i emocjonalnym, dopiero połączenia psychologii z rehabilitacją przynosi pełny efekt […] Choroba nie jest wykluczeniem, powinny być wzmocnione pasje pacjentów, powinni być stymulowani do przeżywania pozytywnych emocji”.
W Polsce arteterapia bardzo powoli zaczyna się przebijać do świadomości, daleko jej niestety do standardów europejskich (nie mam na myśli jakości, ale dostępność i wiedzę na temat terapii).
W ramach projektu „Sztuka w służbie ducha i ciała” uczestniczyłem w warsztatach zorganizowanych przez absolwentki ASP dla kobiet chorych onkologicznie; przynajmniej w początkowej części procesu. Dziś, dwa lata później mam okazję przyjrzeć się efektom innej pracy warsztatowej, jej artefaktom, zebranym w Galerii Miasta Ogrodów na wystawie dyplomowej ASP i AM w Katowicach oraz Wydziału Nauk Społecznych. Użyłem pojęcia „artefakt”, ponieważ precyzyjnie opisuje on zarówno fakt „wytworzenia” przez człowieka za pomocą rąk i umysłu jak i jego archeologiczną wykładnię. Zarówno w terapii jak i archeologii mamy do czynienia z odkrywaniem zasobów i pracą z warstwami. Element fizyczny jest nieodzowny, jest on kluczem do opowieści „ciała i życia”, jest dowodem i pamięcią, ale emancypuje się również z tych kontekstów: jak każde dzieło artystyczne żyje na swój własny sposób, poza nimi.
W obronie (i wystawie) dyplomów licencjackich wzięło udział kilkanaście studentek z wyżej wymienionych uczelni. Żadnego męskiego nazwiska w tym rozdaniu nie ma, co o niczym oczywiście nie świadczy, ale jest w jakiś sposób zastanawiające.
Studentki pracowały w zespołach z kobietami i dziećmi doświadczającymi przemocy psychicznej (a także cierpiącymi na zaburzenia neurorozwojowe oraz będącymi w spektrum autyzmu i ADHD), z osobami chorującymi na depresję, zaburzenia lękowe, psychotyczne, z emocjami u osób transpłciowych, z wykluczeniem społecznym u dzieci, z osobami starszymi i chorymi terminalnie.
Jak widać, jest to bardzo liczna reprezentacja, jeśli nie ścisły przekrój przez współczesność – dzisiejszą panoramę problemów medycznych i psychologicznych, społecznych, adaptacyjnych czy rehabilitacyjnym. Myśląc „dzisiejsze” mam na uwadze ostatnie dwie, może nawet trzy dekady – okres, w którym te problemy są diagnozowane, różnicowane (np. spektrum autyzmu czy ADHD od zaburzeń lękowych i depresyjnych), w związku z czym mogą być odpowiednio definiowane i leczone.
Prof. Katarzyna Krasoń w słowie wstępnym do wystawy zauważyła, że projekty dyplomowe łączy uchwycenie ulotności, niuansów odmienności […] Sztuka pozwala nam dostrzec ten unikatowy, pełen niuansów barwnych, tonów, odcieni sposób poznawania i opisywania świata. Oczywiście sztuka (języki, strategie sztuki) jako medium uniwersalne umożliwia to nie tylko wykluczonym, chorującym, doświadczającym przemocy, problem polega jednak na tym, że jej elitarny charakter (tradycja, stereotypy i ograniczenia również o charakterze instytucjonalnym) często uniemożliwiają korzystanie z niej i promowanie jej efektów w tak zwanym mejnstrimie osobom z powyższych grup. Wyjście poza ośrodki, hospicja czy sale warsztatowe do przestrzeni publicznej, publiczne ekspozycje prac są próbą przekroczenia tej niemożności.
Nie mamy oczywiście możliwości prześledzenia samego procesu arteterapeutycznego; pozostaje on w cieniu i do tego cienia powraca po akcie twórczym. Ale jest on zdecydowanie zdeponowany w formach i narracjach. W arteterapii chodzi zarówno o formę (i ekspresję) wypowiedzi jak i długofalową konsekwencję na poziomie psychofizycznym. Sztuka po prostu umożliwia nam nazwanie tego, co ma zostać nazwane. I przeżyte w procesie uświadamiania.
Ekspozycja podyplomowa ujawnia ogromną różnorodność form aktywności twórczej i wypowiedzi. Dominuje tu oczywiście słowo – jako bezpośrednia siła nazywająca i modelująca proces uzdrawiania. Słowo jest tu potraktowane autonomicznie (zapiski warsztatowe, dzienniki, słowa-klucze, etc) jak i jako część większego projektu (kolaż, instalacje, prace malarskie, wideo). Sporą prezentację stanowią również formy i instalacje przestrzenne: rzeźby wykonane z gliny, lalki (aż dwa dyplomy), konstrukcje zaprojektowane z różnych elastycznych materiałów: kartonu, włóczki, tkaniny, tworzyw sztucznych, szkła, gotowe produkty, które umieszcza się i przetwarza w nowym kontekście.
Prace z tej grupy łączy rozmach i gabaryty (instalacje), duża swoboda kreacyjna, odniesienia do różnych kultur i tradycji. Wreszcie na wystawie zobaczymy wiele prac malarskich (głównie akwarela, tkaniny malowane) i wykorzystujących techniki kolażu i grafiki (m.in. tampondruk, kalkografia, gipsoryt, woskoryt).
Grafiki i niektóre prace kolażowe cechuje nawet wysoki stopień profesjonalizmu. Ale nie o profesjonalizm tutaj chodzi. Raczej o znalezienie wspólnego języka, medium, które połączy nasze współczesne doświadczenia z przeżyciami ludzi na przestrzeni dziejów, nowe z pradawnym, nowoczesne z prymitywnym.
Emocje się przecież nie starzeją, opowiadają o nich zarówno malowidła z Lascaux i Altamiry, obrazy Majów jak i prace zebrane na wystawie w Galerii Miasta Ogrodów.
Radek Kobierski