stary sypiący się budynek w środku miasteczka

PRZECIW TEMU CZASOWI

O wystawie fotografii Michała Cały

Sytuacja jest dla mnie trochę niecodzienna, nigdy nie relacjonowałem wystaw, do których zdążyłem już napisać teksty przewodnie. W ogóle w kwestii tak zwanego tekstu przewodniego jestem kompletnym debiutantem, więc to podwójna nowość dla mnie. Ale wystawa fotograficzna „Polska powiatowa i gminna” Michała Cały, wydarzenie wizualne pomyślane na czterdzieści kolorowych odsłon w moim poczuciu zasługuje na niejedno spojrzenie i niejeden kąt tego spojrzenia. 

Najkrócej mówiąc – pisałem niedawno - polska prowincja na naszych oczach przechodzi przyspieszony lifting: wkroczyła do niej nowoczesność, komercja, kolory w całej swojej palecie, zwłaszcza kolory intensywne i „krzykliwe” – to jeden z elementów konstytutywnych zmiany oraz fotografii rejestrujących tę zmianę – porządek, wielkomiejskie tradycje, nowa architektura. Zmiany rozkładały się jednak nierównomiernie, nie tylko w sensie fizycznej, ale również mentalnej przebudowy. Michał Cała skupia się właśnie na tym, żeby ten kontrast był dla nas widoczny, żebyśmy sami mogli znaleźć się w środku tego procesu i wyrobić sobie na ten temat zdanie. Sam unika komentarza. Zwyczajne portrety wsi i miasteczek z ich zwyczajnymi bohaterami pokazanymi czasem z bliska, innym razem z dystansu dalekie są od tego, do czego nas Cała przyzwyczaił – do chirurgicznie wysublimowanych, precyzyjnych, czarno-białych pejzaży Śląska w jego industrialno i postindustrialnej odsłonie. Autor świadomie nie zwraca uwagi na kompozycje, światło, dramaturgię (chociaż na jakimś poziomie ta dramaturgia jest widoczna), niejako wciela się w nas samych ¬– w podróżników, przejezdnych, turystów z ich aparatami ustawionymi na pełnym automacie. Oczywiście różni go od nas przedmiot zainteresowania – Cała wybiera miasteczkowe i gminne hajstry (krajobrazy bocznych dróg; według Robińskiego) zamiast ikonicznych szlaków polecanych nam przez turystyczne bedekery, a w ramach tych bocznych dróg – jeszcze bardziej boczne odnogi czasu (wg Bruno Schulza), czyli to wszystko, co w małym prowincjonalny miasteczku jest już na wpół nieobecne, co wiedzie swój nadliczbowy i nieoficjalny żywot, a mówiąc prościej – niewarte jest oglądania, niewarte pokazania, jest powodem do wstydu raczej niż dumy (wielokrotnie kiedy fotografowałem „prowincję” jej mieszkańcy reagowali krytycznie i nieufnie wobec mnie; nie mogli zrozumieć, dlaczego portretuję lokalny nieporządek i niekoloryt, ruiny, likwidowane sklepy, absurdy architektoniczne zamiast to, co oni uznają za piękne i godne reprezentacji; byli święcie przekonani, że zamierzam świadomie poniżyć i wyśmiać miejsce ich zamieszkania). 

Jest więc Michał Cała i emblematycznym przyjezdnym z kompaktem przewieszonym przez ramię a zarazem badaczem, który krytycznie przygląda się rzeczywistości (idei, którą właśnie realizuje). Jest krytyczny, ale nie tak, jakby mieszkańcy Włoszczowej, Sokołowa, Jaślisk czy Szczebrzeszyna mogliby podejrzewać. Fotografia autora jest w tej krytyce głęboko empatyczna – ponieważ zwraca się z czułością w stronę przedmiotu. Być może nawet z sentymentem. Próbuje zachować coś materialnego, co jest nie do zachowania i ocalenia. Starzy ludzie na tych zdjęciach są jak stare domy – są w stanie zanikania, przekazywania miejsca, które zajmują. W tych zdjęciach nie chodzi więc o sztukę, warsztat fotograficzny, o popis wreszcie.

Zdjęcia Michała Cały są jak literatura bez autorskiego komentarza – całą narrację i siłę opowieści oddają podmiotom tych opowieści – oraz niczym przezroczysty język –nie o formę tu chodzi, ale to, co przedstawia i obrazuje. Fotografia też, zdaje się, ustępować, przekazywać miejsce, które mogłaby bez wielkiego wysiłku zająć. 

Chciałbym na chwilę i na koniec powrócić do zasygnalizowanej wcześniej dramaturgii. Mam na myśli dramaturgię wewnętrzną, bo przecież nic na zewnątrz zdjęcia (manipulacja, technika) jej nie wytwarza. Oczywiście zamysł autorski potraktować można w kategorii wpływu (niewinne oko nie istnieje), ale nie jest on wcale taki oczywisty – tu raczej oko bardziej jest uwodzone niż uwodzi. Co oko uwodzi? Moc, siła i szybkość z jaką dokonuje się zmiana, próba nadążenia za tą zmianą a czasem rodzaj uprzejmej kapitulacji – ileż w końcu można się opierać czasowi? 

 

Radek Kobierski

For. Michał Cała, 2015


Powrót