POLA DOŚWIADCZALNE
Może się wydawać dziwne, że dopiero w trzecim roku istnienia Scena Literacka zwróciła swoje światła i uwagę na Mikołów i Instytut Mikołowski im R. Wojaczka, jedną z ostatnich instytucji na Śląsku ściśle związanych z literaturą i działalnością wydawniczą. Ale nasze programy roczne rządzą się swoimi prawami, po pierwsze wynikają ze zderzenia wrażliwości i strategii, po drugie zależało nam, przynajmniej w pierwszych dwóch latach, na promocji literatury „drugiej” czy może nawet „trzeciej prędkości”, tzn. takich autorów i książek, które z powodów różnych regulacji rynkowych i inercji, ściśle z nimi powiązanych, nie mają szans na przebicie swoich szklanych sufitów. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że żadna Scena Literacka tym problemom nie zaradzi. Chodziło nam wyłącznie o elementarną uwagę, jaka się tym książkom, ich autorom i autorkom należała.
Obu naszych zaproszonych gości, urodzonych jeszcze w latach 60-tych w pewnym sensie – nie tylko biograficznie – ta dekada łączy. Poetyka wierszy Prejsa wiele zawdzięcza lirykom nowofalowym (umyślnie piszę w liczbie mnogiej, bo choć nowofalowcy występowali razem, ich style i strategie obecności różniły się od siebie), Maciej Melecki – zwłaszcza po drugiej książce (był to w zasadzie podwojony debiut; „Te sprawy” i „Niebezpiecznie blisko” ukazały się w jednym roku, bardzo blisko siebie) – ujawnił swoją predylekcję do rozwiązań awangardowych (np. spod znaku Andrzeja Sosnowskiego i Witolda Wirpszy), bardziej niż ktokolwiek inny z roczników siedemdziesiątych. Łączy ich również Instytut Mikołowski, jego historia (również archiwizowana dzięki Prejsowi), publikacje, działania, polityka kulturalna Instytutu.
Bogdan Prejs jest autorem kilku tomów wierszy i arkuszy poetyckich. W drugiej dekadzie wieku wydał m.in „sms do ludożerców” (2009 zawierał m.in. wiersze z lat 80 i 90), „ce ha (2012), „biernik” (2015), „lękopisy dla kotanki” (2022) i ostatnio „Gdy goniliśmy trójkę, nie wiedzieliśmy, że przeskakujemy cały świat (2024). Po debiutanckich „Tych sprawach” w1995 roku, Maciej Melecki opublikował m.in. „Niebezpiecznie blisko”, „Zimnych ogrodników”, „Przypadki i odmiany”, „Przester”, „Szereg zerwań”, „Inwersje”, „Przeciwujęcia”, trzy tomy próz poetyckich – jak niesłusznie definiuje gatunek Wikipedia – „Gdzieniegdzie”, „Nigdzie indziej”, „Żywe mumie”. Właśnie w Bibliotece Afrontu ukazał się kolejny tom wierszy „Chłodnie”, zaznaczam ten fakt w szczególności, ponieważ na scenie literackiej w Black Woolf Cafe wybrzmiały premierowo teksty z tej właśnie publikacji – ów kontekst ujawnia w sposób jednoznaczny, jaką drogę, radykalną i karkołomną, pokonały wiersze Meleckiego od czasu debiutu w połowie lat dziewięćdziesiątych, żeby stać się tym, czym są dzisiaj – dowodem na skrajny niedostatek sensu, szukaniem pełni jedynie w języku, „zamaszystym gestem wypisania się z życia”, jak to określił jeden z krytyków omawiających „Konwój” Sosnowskiego.
Dla odmiany, jeśli prześledzić twórczość Bogdana Prejsa od siódmej i ósmej dekady XX wieku – a mamy taką możliwość dzięki wyborowi wierszy „sms do ludożerców”, okaże się, że poeta dokonywał zaledwie kosmetycznych zmian i szlifów w obszarze poetyki, ufając że wykształcił wystarczającą i pojemną formę do migracji sensów i obrazów – z wyobraźni ukształtowanej przez wrażliwość społeczną, doświadczenie historii i czasu. Jest to forma, która go do świata chce zbliżyć – ponieważ projektuje swojego czytelnika i jest blisko codziennych, człowieczych spraw, a zarazem go trzyma na dystans, ponieważ świat w takim stanie, jakim się dziś objawia, jest nie do przyjęcia. Wiersz Prejsa jest trochę jak kij Malone’a z powieści Becketta, przybliża rzeczy i oddala je. W międzyczasie może ich użyć, może je zdefiniować, określić swój stosunek do nich, niemal zawsze przy użyciu ironii (idealnego narzędzia do ochrony własnych granic i podmiotowości). U Prejsa jest to ironia subtelna, nawet stoicka, rozumie ona bowiem, że niczego nie da się zmienić. „Nic nie jest bardziej radykalne niż nic”, pisze Beckett w tej samej powieści. A oto Prejs z najnowszej książki: „Zapukali, otwarłem, uśmiechnęli się, u mnie też banan, zaprosili, nie przyjąłem, nie wpuściłem, kalendarz z kartkami do zrywania chętnie. Byli przegrzeczni, przeuprzejmi i przemili, pełni niczego”.
„Jaskinia” Prejsa (jak „nora” Hobbitów) jest czymś w rodzaju sanktuarium, to zarówno miejsce świętych rytuałów związanych z przeszłością jak i refugium (ang def. sanctuary), miejsce schronienia, nie podlegające żadnym negocjacjom ani wyprzedaży prywatności (tak oczywistej w czasach sosziali i AI). W takim miejscu żyje dzisiejszy Malone.
Poezja Meleckiego – przeciwnie – jest esencją nomadyzmu. O ile jeszcze w „Tych sprawach” i częściowo w „Niebezpiecznie blisko” bohater zajmował określoną lokalizację (często za oknem), to z czasem zaczął ją porzucać dla radykalnego nieokreślenia, niezakotwiczenia. Nomadyczność w kontekście wierszy Meleckiego nie dotyczy już nawet przestrzeni fizycznej, to jest wyłącznie ruch myśli, automatyzmy, ciągi komunikatów, strumienie świadomości – zdania, które próbują wyskoczyć poza ramy syntaksy, dziać się w jednoczesności i nieoznaczoności – i w tym sensie można powiedzieć, że naśladują dzisiejszy szum informacyjny. Gdybyśmy próbowali sobie przedstawić graficznie wiersze Meleckiego byłyby do surowe bryły, bloki, monolity z uwięzionymi w nich głosami, które komunikują się z głosami w innych bryłach, w nieustannej jednoczesności. Szumy, zlepy, ciągi, banalne frazeologie i jakieś przebłyski na łączach, kiedy wytwarzają się – wydaje się zupełnie przypadkowo – jakieś sensy, afirmatywy języka; kiedy język zaczyna przedstawiać coś nierefencyjnego, ale jakby oczywistego.
Z jednej strony ta poezja, jak abstrakcja w sztuce, wykroczyła po prostu poza sfery objaśniania świata, poza mimetyzm, odwzorowania. Przestała już chyba być poezją par excellence. Trzeba ją czytać inaczej, innego klucza używać, w inny sposób wizualizować. „Każdy wiersz to doświadczalne pole”. Jego granice i granice percepcji są nieustannie przesuwane, zaś metafory i porównania piętrzone.
Z drugiej strony – jeśli jednak odzwierciedla w jakimś stopniu informacyjny chaos, w którym żyjemy, może znów staje się mimetyczna?















