sygnatura malarska romana kalarusa

ROMAN KALARUS Summa Summarum

Summa Summarum to nie tylko podsumowanie, to wszystko razem, to całokształt myśli, zebranie wniosków i pójście dalej...

Wernisaż: 5 września, godz. 18.00 

Galeria Miasta Ogrodów i Galeria 5 do 13 października 2024 r.

Kuratorka wystawy: Justyna Rybak (Fundacja Art. Square)

Wstęp wolny

 

Roman Kalarus, to artysta o nieustającej potrzebie tworzenia, autoekspresji, pędu do ciągłej samorealizacji, wiecznego poszukiwania nowych możliwości artystycznych. Summa Summarum - współczesny mistrz Sztuk Pięknych.

Roman Kalarus wycina, klei, zakleja, dokleja, rysuje, zamalowuje, kopiuje, wyrywa, domalowuje, kombinuje, przerysowuje, nadaje nowych znaczeń, tworzy nowe światy. Summa summarum - Artysta i Wizjoner. 

Przy tym wszystkim Kalarus bawi się na całego. To jednak inteligentna zabawa, przemyślana, z wyczuciem formy, kompozycji i koloru, wskazująca, że warto czasem z dystansem, dowcipem, bez marudzenia spojrzeć dookoła i po prostu uśmiechnąć się do świata, albo uśmiać się ze świata, podsumować go, bo dzieje się tu dużo, jednak ciągle to samo. Summa summarum - Satyryk tu i teraz.

Samo zestawienie znaków, form, symboli, charakterystycznych kształtów i kolorów, neonowych liter, a wszystko na zderzeniu pojęć i skojarzeń, w treściach nieuciekających od erotyki, seksu, w humorze i powadze wartości zarazem... Summa summarum - niekończąca się imaginacja artystyczna. 

Każdy element nie jest przypadkowy. Przerysowane oczy, spoglądające na nas intrygująco, prowokujące do reakcji - Otwórzcie oczy równie szeroko! Zacznijcie nimi patrzeć, dostrzegać, wręcz gapić się wokół! Obok nich jednak napompowane usta ujmujące erotyką, czy zdeformowane ciała, a wokół wszystko wiruje w neonowych barwach, świat cały zwariował. Summa Summarum sacrum zarazem i profanum.

Puentując... to tutaj i teraz zderzymy się w swojej wrażliwości z artystą, wybitnym ilustratorem, projektantem Polskiego Plakatu, nauczycielem akademickim, wizjonerem, który budując własny świat, bawiąc się wspaniale przy tym, wykuwa nieśmiertelność. (J. Rybak)

 

 

VILLQIST
Hommage a Roman Kalarus

„Sztuka bez seksu nie jest sztuką i to nawet kościelną” 

Zapraszam was dziś na wystawę Romana Kalarusa. Ale nie na taką zwyczajną w galerii. Lepiej zapnijcie pasy. Już? Dobrze.

Wyobraźcie sobie, że którejś upalnej nocy nagle budzicie się. Nic strasznego, żaden koszmar, po prostu otwieracie oczy, i tyle. Wstajecie, idziecie do kuchni, wypijacie resztkę zimnej herbaty z kubka, potem siku, podchodzicie do okna w sypialni, żeby poprawić zasłonę, ziewając wyglądacie odruchowo na pustą ulicę, albo osiedlowy plac albo parking, i ...oczom nie wierzycie. A cóż to takiego? Wychodzicie na balkon, mocno trzymacie się barierki, bo to co widzicie, to przecież niemożliwe. Szczypiecie się w dłoń, przecieracie oczy, rozbudzony pies wbiega na balkon. Staje jak wryty, też to zauważył, jeży sierść, powarkuje, zerka na nas co rusz. Ale co wy niby macie zrobić? Możecie tylko tak stać i patrzeć jak nad waszą ulicę albo osiedlowy plac, albo parking, powoli, majestatycznie nadlatuje wielki, biały Zeppelin. Jest naprawdę ogromny. Długi, spasiony, sterowiec łypie okiem, uśmiecha się. Cichutko wiruje śruby silników, płynie sobie tak i płynie, a jaki gigantyczny cień ciągnie za sobą. Widzicie ten wielki napis: „ROMAN KALARUS” ręcznie wykreślony nad białym cielskiem Zeppelina. Jest i herb: uśmiechnięty siusiak w koronie z dwoma jajeczkami i ogonkiem. Uwierzylibyście? Ale co to? Sterowiec zatrzymał się na wprost waszego balkonu. Tak manewruje żeby gondola znalazła się tuż przy poręczy. Ktoś rzuca na nią wąski trap. Pies już dawno skulił ogon, uciekł i trzęsie się w łazience. A co to za głośna muzyka dudni w gondoli sterowca? Rolling Stones albo The Beatles, pewnie jedni i drudzy, i jazz. Wszystko naraz. A osiedle sobie śpi, ciemno w oknach, cicho wkoło. To co? Podciągacie spodnie od piżamy i hyc, przełazicie po trapie do gondoli. Pusta. Nikogo nie ma. Siadacie przy sterach, naciągacie na głowę czerwoną pilotkę, nos do szyby, patrzycie w dół wysoko. A to co znowu!? Aż w fotel was wcisnęło! Kto by pomyślał, że ten Zeppelin tak nagle wierzgnąć może. Zakołysał się długie cygaro i naraz tak wprzód wyskoczyło, że dech wam zaparło. Pędzi teraz sterowiec, gna przed siebie, miga wszystko wkoło, w górę i w dół i na opak. Szaleństwo. Ale jak fajnie, aż w dołku ściska. Muzyka grzmi. Pewnie zaraz pokona prędkość dźwięku i tak jest. - Bum! Szarpnęło, że stery wam z rąk wypadły. Bo jak pęd taki, muzyka to i zaraz pojawiają się obrazy; na ścianach domów, na asfalcie, na płotach, koronach drzew, na niebie, wszędzie. Projektor chyba jakiś, albo rzutnik wielgachny ciska tymi obrazami wkoło Zeppelina. Szybciej! Okienko w gondoli otwórzcie, głowę w pilotce czerwonej wystawcie wiatrowi i wypatrujcie wirujących słodkich wrzecion nagich dziewcząt natrętnych jak myśliwce, jakie piękne, słodkie, szybkie. Patrzcie na latające anioły, smutne i uśmiechnięte w długich, nocnych koszulach na lunatyków, na kolory nieba; raz białe, to różowe, fioletowe i czarne, seledynowe, nieba zapłakane kolorowymi kroplami i czarnymi, gradowymi przecinkami, na odrzutowe gitary o kibiciach giętkich, na złociste saksofony, panny chciwe całowane, pieszczone, ofiarowane, obłapiane dłońmi, które we wszystko zmienić się mogą jak trzeba, w bikini kuse, kaganiec, podwiązki, dłonie jak fetysze na twarzach, brzuchach, stopach, karkach, pośladkach. Przemoc i niemoc. Szybciej! Widzicie te oczy ciekawskie? Błyszczące, wymalowane powieki, okonturowane, wąskiego, migdałowego kroju, oczy złe, puste, zamglone rozkoszą. Ale trzęsie tym sterowcem, co? Bo już nadlatuje roześmiane, pstrokate, czterosilnikowe bombowce, pikują rakiety wielopalczaste, szczerzą białe kły, wloką pod kadłubami biedne topielice. Nosy-śmigła. Sutki-śmigła. Polowanie! Kolorowy, dywanowy nalot! Szybciej! SSB, Beckett, Kafka, Joyce, van Gogh, Jazz, Sex, Rock and roll! Płacze niebo, rozmywają się litery, zamazują i od nowa same się dalej piszą. Tam nie patrzcie lepiej! To gębychyba demonów jakichś! Złych Lalek, okrutnych Panów, niewolnic, lateksowych Domin. A tam? Całe i w kawałkach latają postaci, albo tylko same nogi, albo jedna w pończosze czarnej, na szpilce, torsy piersiaste gorsetach z czarnego plastiku. 

O, a tam szybują nad miastem z płonącymi fryzurami, rozłożonymi ramionami kobiety ogoniaste, dzikie, wypomadowane, wycelowane. Namierzą. A tu litery - ptaki, koty, lisy, litery topniejące jak wosk, litery puszczające pędy, litery aureole, litery wyzwolone jak pętle, jak ściegi, rozpisany szamerunek alfabetu. I faceci zamknięci w ciałach kobiet jak embriony, kobieta w męskim torsie jak Alien wygłodniały. Stop! Stop! Cisza! Teraz Pieta. Czerń i biel. Cisza. I dalej! Znowu Zeppelin i jeszcze jeden i latająca ryba. Tam diablica kusicielka i anielica w haleczce, akrobaci na tle nieba, secesyjne wiotkie damy w fryzurze z chmur i zębaty stwór z wywalonym jęzorem. Ale jazda! Jak to wszystko w głowie poukładać, co? Setki oczy po horyzont gapią się nachalnie, neonowe promienie z tych oczu, usta tryskają zewsząd. Stop! Teraz uważajcie. Bo plakat „Cabaret”. Arcydzieło! Wart milion dolarów. Samo zło, perwersja strach za drzwiami, przestroga symbol, jaki wredny cień rzuca. Arcydzieło! Dalej! Dalej! Wśród latających wkoło oczu, dłoni z ustami, uszami, językami wywalonymi, ust wyszminkowanych, emaliowanych, wilgotnych, panien w czarnych pelerynach, diabłów i aniołów, czarownic, świętych dziewic i młodzieńców i rogatych aureol. Sex! Sex! Alleluja!!! STOP. No, nieźle. Wystarczy. Lepiej już wracajmy. Biały Zeppelin was odstawi pod balkon, przeleziecie przez barierkę i hop do łóżka. Kolorowych snów. 

  

 

Roman Kalarus (ur. 1951) dorastał, uczył się, studiował i pracował w Katowicach. Z wyróżnieniem obronił dyplom w pracowni prof. Tadeusza Grabowskiego na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Wydział Grafiki w Katowicach. Uczył na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, przeszedł wszystkie stopnie kariery zawodowej - od asystenta do profesora zwyczajnego.

Najważniejsze wystawy indywidualne artysty miały miejsce w wielu miastach w Polsce oraz m.in. w Heilbronn, Essen, Brunszwiku, Berlinie, Düsseldorfie, Dachau (Niemcy), Brukseli (Belgia), Thiant, Grenoble (Francja), Kansas City (USA), Londynie (Wielkia Brytania), Budapeszcie, Peczu (Węgry), Kijowie, Czernichowie (Ukraina), Mińsku, Grodnie, Brześciu (Białoruś), Sztokholmie (Szwecja), Helsinkach (Finlandia), Stambule, Ankarze(Turcja), Tel Awiwie (Izrael) czy Santiago i Vina del Mar ( Chile).

Roman Kalarus zdobył wiele nagród i wyróżnień, m.in. Trzykrotne Grand Prix na katowickim Biennale Plakatu Polskiego (1995, 2001, 2009) oraz na tymże biennale  pięć nagród fundowanych (1977, 1989, 1997, 1999, 2003)wyróżnienie honorowe (1987), brązowy medal (2011) oraz pierwszą nagrodę i złoty medal(2005). Inne nagrody to m.in. nagroda w konkursie ekologicznym na Krakowskim Festiwalu Plakatu (2001) oraz w konkursie ZPAP w Katowicach (1978). Otrzymał również brązowe medale na międzynarodowych triennale plakatu w Toyamie (2003) oraz Brnie (1990), otrzymał również nagrodę Grupy V4 na Międzynarodowym Triennale Plakatu w Trnawie (2012).

Poza tym zdobył nagrodę rektorską za całokształt twórczości w 2004 roku, Nagrodę Prezydenta Miasta Katowic w dziedzinie kultury w 2006 roku, nagrodę artystyczną Marszałka Województwa Śląskiego w 2015 roku. Nagrodę Indywidualną Ministra Kultury i Sztuki za wybitne osiągnięcia artystyczne i dydaktyczne w 1993 roku. Oprócz tego Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi nadane przez prezydentów Rzeczpospolitej Polskiej w 1998 i 2007 roku oraz Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" w 2011 roku.